piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 25 "Ciekawe, gdzie jeszcze!? Może od prehistorii?!"

- A ja jestem Syriusz Black - odpowiedział chłopak.
  Dziewczyny pomimo osłupienia, nie pokazały go. To nie ta historia! Miały trafić do 1992, na 22 marca, ale nie 22 marca 1972!!!
 Mimo wszystko udawały, że wszystko jest w porządku... ale nie było. nie chciały uchodzić za wariatki, które twierdzą, że przybyły z XXI wieku!
 - Dokąd idziecie? - zapytał, chowając książki do torby.
 - Do Wielkiej Sali na śniadanie, zaspałyśmy - odpowiedziała Roszpunka.
 - Rozczaruję was - odezwał się Syriusz, kiedy skończył walkę z suwakiem. - Już po śniadaniu. Musze lecieć, to do zobaczenia!
 - Pa! - zawołały chórkiem.
    Kiedy zniknął z pola widzenia, wydały z siebie bezgłośny krzyk i pobiegły na poszukiwanie reszty. W pewnym momencie poczuły jakby uderzyła w nie fala. Nagle wszystkie nieistniejące wspomnienia wezbrały w ich głowy. Zatrzymały się na ułamek sekundy.
 - Pamiętam dokładnie, co wydarzyło się od pierwszego września! - zawołała Roszpunka, zanim wznowiła bieg.
 - O rany! Znowu zapomniałam nakarmić kota! - Elsa złapała się za usta.
 - Ja go nakarmiłam - poinformowała dziewczyna i pociągnęła ją za rękę.
 Biegły szybko do momentu, aż nie wpadły na Flynn'a i Jack'a. Nie dosłownie, ale było blisko.
 - Właśnie spotkałyśmy Syriusza Blacka! - zawołała Elsa.
 - Takiego Syriusza Blacka! - Roszpunka pokazała dłonią niewiele wyżej niż czubek swój głowy.
 - Tak? A znajdź Severusa Snape'a w łóżku obok! - Jack rozłożył ręce.
 - To dopiero musiał być szok! - zachichotała długowłosa, a wraz z nią cała reszta.
    Zobaczyli między ludźmi Caroly, która stała, niczym przetrzymana czerwonym światłem i czekała, aż przejdzie grupka osób. Wtedy podeszła do nich, trzymając wskazujący palec na wysokości barków i powiedziała roztrzęsionym głosem:
 - W moim dormitorium śpi Lily Evans! Przyjaźnie się z nią! Rozumiecie?!
 - My z Severusem nie za bardzo - Flynn z trudem powstrzymał śmiech na nieistniejące wspomnienie Snape'a wysmarowanego pastą.
 - Nie no, to my poznałyśmy młodego pana Blacka! - uśmiechnęła się Elsa.
 - Tu jesteście! - zawołała Merida, wbiegając miedzy znajomych.
Rzuciła się na nich,obejmując ich wszystkich za razem.
 - Dlaczego jesteś mokra? - Jack przyglądał się, jak moczy mu szatę.
 - Wy wylądowaliście w dormitoriach - powiedziała.
 - My w stawie - dokończył cierpko Czkawka, dochodząc no nich. - A tak po za tym, to mijaliśmy właśnie Jamesa Pottera i Remusa Lupina, którzy poszukiwali Glizdogona.
 - A ja właśnie Glizdogona, który szukał ich - odezwał się głos z cienia pod oknem.
Po chwili wyłoniła się z niego Mavis w szatach do Quiddith'a Slytherinu.
 - Jak długo tu siedzisz? - zapytała niezbyt miło ruda, mierząc ja wzrokiem.
 - Nie długo. Wracałam z treningu, dziwnym trafem. - Mavis przewróciła obojętnie oczami i skrzyżowała ręce na piersiach.- A tak przy okazji, Elso, widziałam twoja siostrę i Kristoffa na dworze. Wracali zdaje się z okolic Zakazanego Lasu - powiedziała i odeszła w towarzystwie jakiejś Ślizgonki.
 - Zrobiła się nie do wytrzymania. Na was Slytherin tak nie działa - zauważyła Car, mierząc wzrokiem odchodzącą Mavis i przerzucając go na Flynn'a i Jack'a.
 - My nie jesteśmy w Fanklubie Dracona Malfoya - stwierdził białowłosy.
 - I dobrze! - Roszpunka przytuliła się do Flynn'a.
 - A teraz chodźmy, niech profesor Albus Dumbledore przeniesie nas do jeden dziewięć dziewięć dwa! - zawołała Caroly, obejmując Elsę i Jack'a, kierując się w stronę gabinetu.
 - Tak, już cię tęskno?- zapytała dziarsko Merida.
 - Chwila, a co z Anią i Kristoffem? - przypomniał sobie Czkawka.
 - Skoczę po nich - zaproponował Jack i ruszył na dwór. - I po Mavis...
 - Ja pójdę po Mavis, będzie szybciej.
 - Okey...
Flynn poszedł zatem po czarnowłosą.

       Reszta kierowała się do Dumbledore'a. Tuż przed gabinetem, dogonili ich Flynn i Mavis. Usłyszeli freagmet ich rozmowy: "Rozmawiałam!", "Ale musimy wracać...", "Sami sobie wracajcie!", "A co będzie z Draco, Dafne i Pansy?", "Nie twój interes!"... 
Elsa coś sobie uświadomiła.
 - Moment, a co jeżeli ten Dumbledore nic nie wie o naszej podroży w czasie i uzna nas za wariatów? - zapytała Elsa.
 - Nie wiem, ale mam nadzieję, że nas przeniesie... - odezwała się Merida.
 - Wy przynajmniej nie zawarliście przyjaźni - zaczęła Roszpunka.
 - Gang bliźniaków? - zaśmiał się Czkawka.
 - Nie tylko - uśmiechnęła się dziewczyna. - Brakowało mi porannej pogawędki z Vicky...
 - Mi też... - odezwała się ponownie Elsa, kiedy już weszli do gabinetu.
      Jack wszedł razem z Anią i Kristoffem krzycząc "Dzień dobry!" i wyszedł na czele grupki.
 - Witam - powiedział Dumbledore, odrywając wzrok od Fawkesa.
 - Panie profesorze...
 - My chcieliśmy... powiedzieć, że...
 - Chcieliśmy prosić, żeby przeniósł nas pan do 1992, na 22 marca - powiedział prosto z mostu Jack.
 - No tak. To wy. Każdy, kto miesza w czasie jest świadom we wszystkich czasach, tego co zrobił.
 - Czyli pan o tym wie? - zapytała Caroly, przyglądając się, jak ptak staje w płomieniach.
 - Oczywiście, ale jest pewien problem.
 - Jaki? - zapytali chórkiem.
 - Nie umiem was przenieść - profesor rozłożył bezradnie ręce.
 - ŻE CO?! - oczy Loli przypominały spodki. - Ja MUSZĘ tam wrócić!!! - niewiele brakowało, żeby objęła profesorowi nogi, prosząc na kolanach.
 - I wrócisz - uspokoił Dumbledore. - Ale nie dzisiaj.
 - Dlaczego? - zapytał Czkawka, próbując osuszyć szatę.
 - To, że Dumbledore z przyszłości wiedział, jak to zrobić, nie znaczy, że ja tez wiem. Ja wiem po prostu, co się zdarzyło.
 - To znaczy, że...? -zapytała czytająca w myślach, żeby się upewnić.
 - Musze się nauczyć zaklęcia. Tak, ja też się uczę - dokończył. - Wezwę was, kiedy będzie trzeba.

   Nie byli zachwyceni, ale musieli przystać na takie warunki. Ślizgonka (o imieniu Silvy) porwała Mavis i to w zasadzie dobrze.
 - Oby tym razem było dobrze... - stwierdziła Roszpunka, kiedy szli w kierunku wielkiej sali na obiad.
 - Oby! Ciekawe, gdzie jeszcze, może do prehistorii? - powiedziała z przekąsem Caroly.
 - Tam już nas nikt nie cofnie do Hogwartu i do domu! - pokwitował Jack.
 - Ale ja jakoś tak... nawet zbytnio nie tęsknię za domem - powiedziała Elsa. - Jedynie za Olafem i Sevenem.
 - My też - potwierdziła Ania, wymieniając z Kristoffem spojrzenia.
 - Ja nie mam za bardzo za czym tęsknić - Jack zapasał ręce.
 - A Zębuszka? Piasek? Zając? Ten nieświęty święty? - wymieniała Caroly.
 - Może masz racje... tak trochę...
 - Ja za rodzicami - odezwała się Roszpunka.
 - Ja też... - westchnęła Merida. - Cokolwiek by nie było, to moi rodzice.
 - A ja za jej rodzicami - Flynn wskazał na Roszpunkę.
 - I za Pascalem...
 - Za Szczerbatkiem...
 - Dobra, skończmy się rozczulać! - zarządził Jack.
 - Ja jeszcze tęsknię za widokiem nas dorosłych! - powiedziała Elsa, a wszyscy przytaknęli ze śmiechem.
No tak, już niemal zapomnieli o tym, że istniał inny świat niż Hogwart i Opuszczona Akademia. Z tego, co opowiadali ci, co wrócili na święta, Akademia nabrała barw. Przed świętami podobno dużo pracowali, malowali ściany i ścierali kurze. Wymienili tez ponoć meble. Wspominali również, że zawisła rozpiska, kto śpi w którym skrzydle (bo w wakacje każdy spał, gdzie mu się widziało i było o to bójki). W Zachodnim Flynn, Jack, Caroly, Roszpunka i Mavis a we Wschodnim Elsa, Ania, Merida, Czkawka i Kristoff.
     Na horyzoncie pojawiła się Lily.
 - Cześć wszystkim, Car, poszłabyś ze mną do biblioteki? - zapytała dziewczyna, ściskając w dłoniach książkę.
 - Jasne! - zawołała szatynka. - Wybaczcie...

     Lily porwała Caroly do biblioteki, Jack i Flynn poszli w swoja stronę, Elsa i Roszpunka zagadały się z młodym panem Blackiem, którego ponownie spotkały, Merida i Czkawka razem z Anią i Kristoffem poszli się przejść... i w końcu wszyscy poszli w swoje strony z osobami towarzyszącymi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział niestety bardzo krótki, ale postaram się, żeby następny był dłuższy. No, niestety, ostatnio(24) było długo, a nawet bardzo długo. Jak widzicie, czekając na ten szablon, zdążyłam zrobić swój nagłówek. Jakby co, to ta na Gryffindorze to jest Lucy Hale (myślałam jeszcze nad Victorią Justice, Laurą Marano... ale nie było zdjęć, które by mi podpasywały). Ma zielone oczy (Caroly brązowe), ale myślę, że tego zbytnio nie widać ;)
To tyle, Lusia

4 komentarze:

  1. Hej. Rozdział super :D a może pan Black poderwałby którąś ? :D Szablon piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, jak zwykle zresztą! A nowy szablon przecudowny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Nominuję cię do LA :DD
    Szczegóły u mnie : zlakrolowasniegu.blogspot.com
    Royal <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam takie małe pytanko, jak ty to robisz? Twój blog jest genialny. Dawno się tak nie uśmiałam jak czytając twoje opowiadanie. Mam nadzieję że wpadniesz do mnie i skrytykujesz :http://nieznanahistoriajelsy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń