czwartek, 16 października 2014

Rozdział 4 ,,Dwa kroki od śmierci, chociaż nie da się zabić kgoś, kto już nie żyje"

 Jack również ruszył w stronę kuchni. Kiedy tylko wstał, pod jego nogami przebiegł...
-Co tu robi kot?-  spytał Jack, który nie przypominał sobie, jakoby mikołaj posiadał jakiegoś kota. Znaczy kiedyś miał, ale to było około stu lat temu. Obrócił się i zaraz tego pożałował. Wielki biały pie.. nie, wielki biały wilk(?) powalił go na ziemię. Stojąc na nim, lizną go po twarzy i powrócił do gonienia kota.
Ice oderwała się od smażenia, odstawiając patelnię na deskę do krojenia i chciała powstrzymawszy oba zwierzęta, ale ją również niemal powaliły.
-Melfis! Uspokój się kocie! Meeeelfiiis!!! Dove! Stój! - wołała, ale nie widząc żadnego efektu krzyknęła -Siaaaadaaaaać! - wskazała palcem na podłogę przed sobą.
Ku zdziwieniu podnoszącego się z Ziemi Jack`a, zwierzęta w końcu jej usłuchały.
Przed nią siedział młody, czarny kotek  z zielonymi oczkami i biała, znacznie od niego większa, biała wadera.
- Nie jesteśmy u siebie! Nie róbcie bałaganu! Po tobie, Melfis się tego spodziewałam, ale ty Dove? - wiec to jej potworki, pomyślał Jack siadając na kanapie i przyglądając się sytuacji. Dziewczyna zdawała się rozumieć, co one mówią.
 - Jak będziemy u siebie... - tu przerwała na chwilę. - No w sumie nie mamy domu, ale... - westchnęła i kontynuowała ponownie surowo. - Idziecie na dwór i tam spędzicie noc! - powiedziała i wskazała palcem na drzwi. Kotek wyszedł z podniesiona głową i ogonem, a wilk skulił ogon, zaskomlał i poszedł za dumnym kotem.
 - Przepraszam za te dwa potworki... - pozwiedzała podchodząc do Jack`a.
 - Nic się przecież nie stało, tylko... skąd ty wytrzasnęłaś wilka? - spytał uśmiechając się.
 - No... kiedy przysypał mnie śnieg... - zaczęła, ale Jack przerwał jej.
 - Moment, moment, moment... kiedy przysypał cię śnieg? Jak zaczynasz to przynajmniej od początku. - nie zdołał powstrzymać uśmiechu,  wiec jego uwaga nie wydała się zbyt poważna.
http://reneilcenio.files.wordpress.com/2011/06/baby-animals-19-525x279.jpg
http://www.tapeta-bialy-wilk-1.na-pulpit.com/zdjecia/bialy-wilk-1.jpeg
 - Okey.. wiec byłam na takiej jakby wycieczce w górach. Zaczął padać śnieg i wraz z przewodnikiem zabłądziliśmy wśród zamieci. - przystanęła, sprawdzając, czy jej słucha. Nie miała w zwyczaju zanudzania innych. Ale słuchał,wiec kontynuowała. - Wtedy znikąd wyskoczył niedźwiedź i wszyscy zaczęli krzyczeć z przerażenia, co spowodowało lawinę. Wilki zaczęły zbiegać z góry i wszystko stało się nagle jednym,wielkim polem katastrofy. Synek moich sąsiadów przewrócił się, a spanikowani turyści nawet tego nie zauważyli. Podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać, ale on nie mógł, bo złamał sobie nogę. Wzięłam go na ręce i postawiłam w bezpiecznym miejscu. Sama jednak zahaczyłam o gałąź i nie zdążyłam się wyplątać. Słyszałam pędzący śnieg, a ostatnie co widziałam, to przerażone oczy chłopca. - Jack zauważył, że oczy jej się szklą, ale ona szybko odwróciła wzrok. - Potem była już tylko cisza. Kiedy się obudziłam, leżałam przykryta przez śnieg, na dnie przepaści. Szybko wydostałam się spod śniegu. Nie trwało długo, nim zorientowałam się, że mam białe pasemka i że moja cera zrobiła się znacznie bledsza.  Nie trzeba było mi tłumaczyć, że nie żyję i że jestem tylko duchem, jakoś... sama się zorientowałam. - westchnęła. - Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Potem pod śniegiem zobaczyłam czarną plamkę i okazało się, że to kot, którego bardzo lubiłam. Za to obok leżała wilczyca. Potem okazało się, że one oba żyją, znaczy... właściwie nie żyją. Zorientowałam się, że rozumiem ich mowę. Zaskoczyło mnie to, ale cóż nie miałam pretensji. - uśmiechnęła się - Kotek miał imię, wiec mu go nie zmieniałam, bo pasowało do diabła. A wadera... została nazwana gołębicą, znaczy Dove. - skończyła i bez ostrzeżenia i najmniejszego komentarza opuściła dom Mikołaja.


***

- Elsa! Pobudka! - Ania pociągła siostrę za rękę, żeby się obudziła.
- Już,wstaję... - odpowiedzialna dziewczyna siadając na łóżku.Spostrzegła, ze jej siostra jest już ubrana i gotowa do wyjścia, jak oceniła po stroju, w góry. Spoglądając na zegarek,na którym widniała godzina punkt ósma, Elsa zaczęła się ubierać. 
- Jedziemy na wycieczkę konno, tak jak obiecałaś... - przypomniała Anna widząc, że Elsa nie wie, co włożyć. Po pomocnych słowach, Elsa ubrała się dokładnie tak,jak należy i razem z Anią wyszły na zewnątrz. Stały tam dwa piękne konie. Siostry dosiadły ich i ruszyły na wycieczkę w góry.
Zaczęły się ścigać i bardzo dobrze się bawiły. Po jakimś czasie zeszły z koni i zaczęły się rzucać śnieżkami. Potem siedziały, rozmawiały i kiedy zaczęły robić się głodne, wskoczyły na konie i galopem ruszyły do zamku. Pewnej chwili jakaś postać pojawiła się znikąd. Wystraszone Anna i Elsa krzyknęła, a rozgalopowane konie omal jej nie rozdeptały. Zarżały przerażone, wierzgając kopytami w powietrzu, zrzucając przy tym swoich jeźdźców. Dziewczyny podniosły się z ziemi i zobaczyły przed sobą,zupełnie nieznana im postać. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, przepraszam, że krótki.
Venti~

4 komentarze:

  1. Ekstra rozdział:) Masz ciekawy styl pisania a twoja historia odbiega od typowych opowiadań o Jelsie w pozytywnym oczywiście znaczeniu :) czekam z niecierpliwością na cd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :) Masz talent do pisania ;) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń