No, wróciłam!
Widzę, że mam nową obserwującą(bardzo, bardzo jej za to dziękuję),
a więc nie przedłużając,
oto przed wami część druga
"Strasznej bajki..".
~~~~
- Ej... sorki, ze wam przeszkadzam w panikowaniu, ale może nasza kochana trójeczka od zimy użyła by swoich czarodziejskich mocy? - powiedziała całkiem spokojnie Merida, machając rękami.
Potem skrzyżowała je, podczas, kiedy reszta biegała w powietrzu, piszczała i krzyczała, niektórzy (Julek i Punzie, Ania i Kristoff) przytulali się dygocząc...
- Mówiąc trójeczka od zimy mas zna myśli nas? - spytała Ice wyglądając zza ramienia Jack`a.
Merida złapała się za głowę.
- A niby kto? - odleciała w kierunku Czkawki i Roszpunki.
"Trójeczka od zimy" spojrzała po sobie. Jack przygotował swój kij. Nietoperzo-ludzie zbliżali sie coraz bardziej. Ice i Elsa wystawiły ręce do przodu i wystrzeliły strzały z lodu.
O coś w ten deseń.. |
Dwa z nietoperzy runęły do morza, zamrożone. Jack troszkę się obraził, ze dziewczyny wzięły sprawy w swoje ręce. Tak rozpoczęła się bitwa. Steki zamrożonych nietoperzo-ludzi wpadały do morza.
- Pył przestaje działać! - krzyknął Julek, prosząc wzrokiem, żeby Jack przytrzymał Roszpunkę, po Ice wsparła Elsę ramieniem.
- Jack! Sama jej nie udźwignę! - krzyknęła.
Trzymała Elsę już tylko jedna ręką. Ania, Merida i Roszpunka były uwieszone na Jacku, którego za ręce trzymali Kristoff, Julek i Czkawka.
- Czkawka! Wołaj Szczerbatka! - krzyknęła Ice, usiłując nie puścić przyjaciółki w morze.
- Nie... nie mogę! Jest za daleko! Nie usłyszy mnie... - chłopak o mało nie spadł i teraz trzymał sie jedynie nogi białowłosego.
- Mam pomysł! - krzykneła Elsa i puściła dłoń Ice, która natychmiast poleciała pomóc Jackowi(no, teraz już pobiegła).
Elsa zanim zetknęła się z morzem, stworzyła wielka, lodową płytę. Ice i Jack, zadowoleni, powoli opuścili się wraz z resztą na płytę. Kapitan Bezoki zeskoczył ze statku i stanął na płycie, wymachując szablą.
***
Zanim cokolwiek zdążyli zrobić, leżeli już związani na pokładzie statku. Dookoła siedziały ludzio-nietoperze przyglądając im się, jakby byli kolacją.
- Oj nie, oni nie są niestety kolacją! Jeszcze nie! Przecież to ważne osoby! Królowa i księżniczka Arendelle, księżniczka Merida oraz księżniczka Roszpunka! - powiedział Bezoki.
Puste dziury zamiast oczu kapitana zajmowały rubiny. Mimo wszystko, widział ich.
Kapitan trącił czubkiem buta Jacka. Białowłosy pewnie by to skomentował, gdyby nie zakneblowane usta.
- Władczynie Arendelle... mam dla was ciekawą informację... - powiedział i skinął na dwóch chłopców pokładowych. - Tymczasem popatrzycie sobie na moje ulubione przedstawienie...
Pokład pod ich stopami opadł i znaleźli się w teatrze. Scena zakryta była jeszcze kurtyną. Zakurzoną, podartą. Rozsunęła się, wzbijając w górę tumany kurzu.
Na scenie stało około piętnastu baletnic. Nie takich zwykłych. Były to trupie baletnice. Gnijąca skóra, kości, widoczne narządy, brak oczu jak u kapitana. Zaczęły tańczyć coś na wzór "Jeziora Łabędziego", ale zepsute pianino fałszowało zadowolone, uderzając tak, że każdy dźwięk był przeraźliwy. Ich głowy poruszały sie bezwładnie, a ciała wyglądały jak marionetki.
Wszyscy związani zostali zmuszani do oglądania widowiska.
- Niedługo i wy do nich dołączycie! - wrzasnął pianista. Nieznana siła wzięła wszystkie pięć dziewczyn w górę i za sprawą czarów, również były ubrane w stroje baletowe. Brudny błękit, koronki, podarte, nieładne sukienki. Były tak stare, ze niemal się rozpadały. Zostały odkneblowane, ale nie mogły nic mówić. Niewidzialna ręka zszyła im usta czarną nicią.
Znalazły się na scenie wśród innych upiornych baletnic.
Zaczęły tańczyć tak jak one. podrygiwać, a one same zdawały się już nie żyć, tak,jakby były marionetkami i poruszały się za pomocą sznurków. Nie mrugały oczami, a oczy zdawały się mieć puste spojrzenie.
Nagle drzwi teatru otworzyły się. Muzyka przestała grać, a dziewczyny upadły na ziemię.
W drzwiach stali król i królowa Arendelle...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To tyle, do następnego wpisu!!!
Buziaki, Venti~
Jej... wiedziałam że się pojawią ! :D dziwnie wyobrazić sobie Meridę w takiej sytuacji... śmieszniej by było, gdyby to chłopaków przebrali w takie stroje xD... nie no mam humor ^^ czekam na kolejnego
OdpowiedzUsuńNie chciałam robić z nich idiotów, którymi już i tak po części są... ;)
UsuńŚwietny rozdział:-) Ciekawe o co chodzi z tymi rodzicami. I rzeczywiście było by śmiesznie widząc chłopaków w takich strojach:-P Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńEj nie nie kończ tak!!!Chce wiedzieć co stanie się z chłopakami!!!(miałam dobry pomysł,żeby Jack zagrał męża Elsy w tym "balecie")
OdpowiedzUsuńDaj nexcikaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńUfff... Przyszedł ktoś na ratunek
OdpowiedzUsuń