Wiem, ze rozdział poprzedni wzbudził kontrowersje w sprawie relacji Roszpunka x Flynn, i Elsa x Jack, dodatkowo dając Jack x Merida. To było moje małe niedopatrzenie. Zatem tak: chłopcy podzielili się zadaniami, jedne wycierał krew(no, dobra zrobię z niego bohatera XD) oderwanym kawałkiem rękawa, a drugi opatrywał nadgarstki czymś, co nie mam pojęcia skąd wytrzasną, więc mnie nie pytać ;) a przy okazji, wracamy do rozdziałów, w których jest humor...
Jack obudził się w pomieszczeniu, które rozmazywało mu się jeszcze w oczach. Kiedy już odzyskał świadomość, zobaczył czerwone kotary, kanapy w tym samym kolorze, ogółem - dom Mikołaja. Dookoła rzecz jasna byli wszyscy pozostali uczestnicy niefortunnej wycieczki. Coś jeszcze rzuciło mu się w oczy i chwilę trwało, zanim zorientował się, czym jest rozmazana plama, całkiem blisko niego. Mavis. No, nie sama. Mavis z Melfisem. Głaskała tego wrednego kocura, a ten robił wszystko, jak mu zagrała. Jack nie miał takiego talentu do zwierząt. Ten kot go po prostu nienawidził i już.
- Hej Mav... - powiedział podchodząc do okna, na którym siedząca brunetka.
Wyciągnął rękę do kota, który syknął na niego, jeżąc sierść. Jack wystawił mu jezyk, jakby kot miał cokolwiek z tego zrozumieć.
A owszem, zrozumiał i skoczył zdumionemu chłopakowi na głowę, a ten szamocząc się wpadł, przewracając za razem fotel, na którym drzemał Flynn.
- Złaź ze mnie! - powiedział szatyn, gramoląc się spod białowłosego, który ciągle szarpał się z kotem.
Flynn złapał kocura w ręce, tym samym zostawiając Jacka w pozycji pół leżącej na ziemi. Duch zimy wstał i otrzepał się teatralnie, rzucając kotu złośliwe spojrzenie.
- Nareszcie wstaliście - powiedziała wampirzyca z uśmiechem. - Już myślałam, ze nigdy się nie obudzicie. Mieliście spać tylko jeden dzień, ale Zającowi coś się przedawkowało. - dodała nie wiedząc, czy powinna.
- Chwila, że co? Ile spaliśmy? - Flynn nie był zachwycony faktem, że jakiś wielkanocny przybłęda grzebał mu w środkach nasennych. Że co? W środkach? Flynn wolał juz nie myśleć i nie pytać, co wrzucili mu do herbaty ileś dni temu. No właśnie, ile?
- Tak pięć dni mniej więcej, bo Mikołaj zgarnął nas wieczorem, a jest południe.
W tej chwili usłyszeli jakieś głosy w sąsiednim pomieszczeniu(oczywiście, to to pomieszczenie z tym wielki, wielkim globusem, na którym są światełka - jak by to wam wytłumaczyła nieprecyzyjnie Ice).
Flynn i Jack stanęli we framudze drzwi. Oczywiście, Ice kłóciła się z Mikołajem, co Jack skomentował słowami "O wróciła jej mowa! Trzeba wszystkich poinformować!".
- Czerwony, czerwony, czerwony! A może by tak karmazynowy dla odmiany?
- Nie. Czerwony jest najlepszy - stwierdził ponuro brodaty.
- A może szkarłatny? Karminowy? Purpurowy? Wiśniowy? Buraczkowy? - Ice wymieniała jeszcze wiele więcej odcieni czerwieni, a oni nie miel pojęcia, czy aby na pewno wszystkie istnieją. Mikołaj za każdym kolorem kręcił przecząco głową a Ice szła dalej za nim w kierunku globusa. Białe i brązowe kosmyki włosów opadły jej na znudzoną twarz i z nagłym oświeceniem wykrzyknęła, sprawiając, że chłopcy aż podskoczyli. Ale cóż, taka właśnie była Ice,nieprzewidywalna i niepowtarzalna.
- Turkusowy! Turkusowy, taaak! To taki ładny kolor! Proszę! Jeden pokój, no weź! Na taki śliczny turkus!!!
Chłopców nie nudziło to przedstawienie i gdyby nie ziewanie budzących się osób, nie odwracali by wzroku.
Rozległ się trzask. Właściwie coś, co przypominało bardziej "łup".
- Brawo! No brawo! Tego jeszcze nie widziałem! - Jack wbił do pokoju klaszcząc na widok Czkawki, który spadł z łóżka.
Nie takiego zwykłego, baaaaaaardzo dużego.
Czkawka miał wyraz twarzy na którym rysowało sie takie "Co do...[nie, nie dokończę XD]"
Roszpunka wciągnęła na głowę poduszkę.
- Dajcie jeszcze pospać! - powiedziała sennym głosem.
- Śpisz pięć dni! - Flynn skoczył na kanapę i zaczął ja łaskotać, na co odpowiedziawszy śmiechem (poddając się),wstała.
Flynn wrócił do Jacka i obserwowali budzącego się Kristoffa i Flynn miał zamiar wspomóc go w tym piórkiem. Z wystawionym z boku językiem, w zamyśleniu przybliżał białe piórka w kierunku nosa blondyna.
- No cześć! - chłopcy odwróciwszy się odskoczyli parę kroków i o mało nie wywrócili się na łóżko.
Przed nimi stała kreatura z rudymi włosami na wszystkie strony, podkrążonymi oczami z leniwym uśmiechem, lekko przygarbiona. Z parę minut im zajęło, zanim doszli do wniosku, że to Ania.
Usłyszeli mlaskanie i spojrzeli w kierunku podłogi,na której leżał wielki, czerwono-rudy kłąb włosów.
Kłąb zaczął się poruszać i po chwili wystawił rękę w poszukiwaniu nie wiadomo czego. W końcu ręka natchnęła się na włosy leżącej obok Elsy, która śpiąc snem bardzo czujnym na dotyk, zerwała się wystraszona.
- W... wyłącz budzik... - wymamrotała ruda i obróciła się na drugą stronę.
Elsa nie pozostała dłużna w kwestii. Kącik ust skoczył jej d góry w cwanym uśmiechu.
Podeszła do Flynna i zabrawszy mu piórko z rąk, przystawiła je do nosa Meridy i zaczęła nim krecią.
Ruda kichnęła i kiedy zaczęła się ruszać, Elsa odskoczyła w tył, udając, ze to nie ona.
W tym momencie do pokoju wszedł mikołaj z zapasanymi rękami, a zaraz za nim Ice.
- Czyli będę miała turkusowy pokój? - spytała rozkładając ręce z nadzieją.
Flynn zwrócił się do Jack`a ze słowami "A ta dalej ten sam temat...", na co białowłosy odpowiedział tylko "To przecież Ice!".
- Nie, nie będziesz miała. - odpowiedział Święty.
- Ale...
- Skończyłem temat! - odwrócił się do niej i kładąc pięści na bokach spiorunował spojrzeniem.
Ona zrobiła dzióbek i zmierzyła go wzrokiem.
- Ja uważam, ze to bardzo dobry pomysł! Widzisz, ta czerwień źle na ciebie wpływa i...
- Zróbcie coś z nią. - powiedział do Flynna i Jack`a.
Nie trzeba było długo prosić, bo Jack przystawił jej rękę do ust i dziewczyna wreszcie zamilkła.
Wyrywała się i kiedy w końcu jej się udało, stanęła z zapasanymi rekami i nie odzywała się przed dłuższy czas.
- Muszę wam coś powiedzieć. - zaczął święty.
- Czytałem ostatnio Książki, którą zapewne znacie. Wcześniej wiele razy dawałem ja na święta, ale coś mnie treaz tknęło, żeby ją przeczytać.
- Powiesz to wreszcie?- zniecierpliwił się Kristoff.
- No, dobra, czytałem Harrego Pottera i tak mnie wciągnęło, że przeczytałem wszystkie części! - wydusił Mikołaj.
- Oooo! Też to uwielbiam! Moje ulubione znam każdy szczegół! Wszyściuteńko! Jak ja się wkurzyłam, kiedy nie odstałam listu z Hogwartu! - wyrecytowała Ice błyskawicznie, doskakując do Mikołaja i zaczynając drążyć temat. Taaak, to Ice, wszystkie fochy itp. nagle się u niej rozwiały.
- Yhkhym. - Elsa rozumiała, że muszą sobie pogadać, ale oni czekali na ciąg dalszy.
- A no tak. Mam do was wielka prośbę...
- Więc? O co chodzi? - spytała Ania, której włosy w niewyjaśniony sposób doszły do ładu.
- Zatem chciałbym, żebyście...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tam... Dam.... Dam!!!
Znów ja, mam nadzieję, ze się podobało, w zasadzie troszkę krótko,
ale ciężko się pisze pod nadzorem rodzinki...
W każdym razie ten rozdział jest bardziej rozbawieniem, po tych rozdziałach bardziej... hmmm... dramatycznych? W każdym razie szalona szatynka z białymi pasemkami (tak, Ice odwzorowuje mnie, wiec proszę się nie czepiać) nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa odnosnie swojego pokoju(dokładniej rzecz biorąc jego koloru).
Uuuu.... ale się rozpisałam! XD
To tyle,
Buziaku, Lusia
(no Venti~ , no chyba już nie muszę tłumaczyć setki razy
(a to dopiero post 16, wiec myślę, ze powinniście to już wiedzieć)
Haha :D to nawet jak oni przeczytali! :D Weny Weny Weny Weny. Zapraszam do mnie i jeszcze raz WENY!
OdpowiedzUsuńEj czemu w takim momencie czemu!!??Ja chce więcej szybko!!
OdpowiedzUsuńWięszej! Więszej! :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie komentowałam. Ciekawie się zaczyna robić. :)
OdpowiedzUsuńTam dam daaaaaaam.
OdpowiedzUsuń