piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 16 "Gryfoni, Krukoni, Ślizgoni i Puchoni - czyli o Ceremoni Przydziału"

Taka sobie,
 z okazji Mikołajek mała nowość, 
którą będę jednak wprowadzać do rozdziałów rzadko, 
bo czasami utrudnia to czytanie, 
ale myślę, że chcielibyście wiedzieć,
 co myśli chociaż ważniejsza piątka. 
więc prezentuję wam ten rozdział ich "oczami", 
które są przeplatane normalną narracją.

- Hm... Gryffindor czy Ravenclaw? - powiedziała na głos tiara normalnym tonem, ale głos rozniósł się po całej sali.
    Tak wam zakończyłam opowiadać. Ale teraz Caroly sama wam to troszkę opowie...
        
         ,,Siedziałam na stołku i myślałam tylko, gdzie mnie przydzieli. Zawsze chciałam należeć do Ravenclawu albo Gryffindoru, raz nawet miałam jazdę na Slytherin, ale potem mi przeszło. Hufflepuffu nigdy zbytnio nie lubiłam. Skończyło się na tym, że zamiłowany (dzięki dwóm moim ulubionym, rudym głowom) Gryffindor był w zasięgu ręki.
 - Odważna, szalona... ale mądra, jednak troszkę leniwa, niekoniecznie odpowiedzialna, ale w skrajnych przypadkach być taka potrafi - szeptała mi do ucha tiara. 
      Mijały minuty (mnie się zdawało, że już z dziesięć, ale jednak wiedziałam, że minęły ledwo niespełna dwie).
 - Wiem, że znasz tę historię i co tu robisz. Jak się jest w gabinecie dyrektora, to się wie wiele szczegółów - szepnęła mi do ucha tiara.
        W pewnej chwili przed oczami przemknęła mi myśl, że jeśli jednak będę w Ravenclawie, to nie będę miała możliwości bliższych kontaktów z bliźniakami. A po za tym, to przecież nie chce mi się za każdym razem rozwiązywać zagadek, bo fakt, jestem troszkę leniwa. 
   Tiara rzecz jasna wszystko słyszała. Brakowało jeszcze kilkudziesięciu sekund, bym stała się Hatstalls
 - Umieszczę cię tam, bo bardzo polubiłaś dw... - zaczęła tiara na głos.
 - Nie mów! - powiedziałam półgłosem tajemniczo, i uśmiechnęłam się chytrze.
       Większość patrzyła na mnie z zainteresowaniem. Kogo ja mogłam bardzo polubić? Wy się pewnie domyślacie, jak i moi znajomi, ale cóż. Oni na szczęście nie. Znaczy chyba, bo po ich zawsze roziskrzonych oczach nie szło tego ocenić.
Tiara w końcu się namyśliła i wykrzyknęła na całą salę: 
   - GRYFFINDOR!
  Gryfoni zawyli i rozległy się ich oklaski. A jednak, testy w necie czasami kłamią(wszystkie mnie wysyłały do Ravencalwu, chyba, ze jestem tu ze względów na prośbę, jak Harry)! Niemal sfrunęłam z krzesła i popędziłam do stołu Gryfonów. Oczywiście po drodze musiałam się potknąć i o mało się nie przewróciłam, ale kiedy odzyskałam równowagę, stanęłam z dumnie, z roześmianymi oczami i kierowałam się dalej. Szłam szukając jakiegoś wolnego miejsca, nie przyglądając się za bardzo osobom dookoła, bo średnio mnie to aktualnie interesowało. Byłam zbyt szczęśliwa, żeby się zastanawiać i rozglądać. 
     Ktoś chwycił mnie za skraj szaty i kiedy się obróciłam, miedzy bliźniakami zrobiło się miejsce.
 - My się nie przedstawiliśmy - zaczął jeden.
 - Ja jestem Ferd, a to George! - dokończył drugi.
 - A ja Caroly, znajomi czasem mówią mi Ice - uśmiechnęłam się siadając miedzy nimi.
Teraz została wywołana Ania. Patrzyłam uważnie, gdzie trafi. Tiara nie zastanawiała się dłużej niż dwie sekundy i wykrzyknęła:
 - GRYFFINDOR! 
  Ania przybiegła i usiadła naprzeciwko mnie. Wtedy też wywołano Elsę."

  Elsa wyszła nieśmiało z szeregu i powolutku ruszyła w kierunku stołka. 
   
    ,,Przyznaję, panikowałam. Nigdy się bardziej nie zastanawiałam, gdzie bym trafiła.Kiedy usłyszałam "Elsa Cold" poczułam skurcz w żołądku.szłam powoli. siadłam na stołku i starałam się myśleć jak najmniej.       Odetchnęłam z ulgą, kiedy tiara zaczęła się zastanawiać nad Slytherinem, Gryffindorem a Ravenclawem. Nie nagłos, jak w przypadku Caroly, ale mnie to rozluźniło. Już się bałam, że stwierdzi, ze nie nadaje się nigdzie i że każe mi wracać do opuszczonej akademii.
 - Dałabym cię do Slytherinu, ale coś jednak mnie popycha, by jednak dać cię w nieco innym kierunku. Bo jednak czystość krwi to nie wszystko. Jak się zaopatrujesz na takie wyjście?
 Pomyślałam, że mi jest bez różnicy, byle by był odpowiedni i żebym się w nim dobrze czuła.
  - Widzę, że jesteś bardzo mądra - szepnęła mi tiara.- Inteligentna, cenisz rodzinę nad siebie. Ale jednak do kogoś masz mieszane uczucia...
   Otworzyłam oczy szerzej. 
   Mieszane? Co to znaczy mieszane? Nie wydaje mi się, bym coś takiego czuła do kogokolwiek. Trochę mi jednak świtało, o kogo  mogło chodzić. jednak, puki nie jestem na 100% pewna, nie powiem.
      Tiara coś tam mamrotała, ale nie potrafiłam niczego zrozumieć. 
   Miałam nadzieję, ze ktoś jeszcze  z naszej już pozostałej ósemki trafi tam, gdzie ja. Nie chciałam być samotna. Chociaż chyba wolałabym samotność, niż towarzystwo Frost'a, ale mniejsza z tym.
       Za co ja go tak nienawidzę? Nie tylko za to co zrobił. Mam do niego wewnętrzną niechęć i nie mam zamiaru tego ukrywać. Niech sobie będzie  w naszej "paczce", ale nie zamierzam z nim rozmawiać.
 - RAVENCLAW! - krzyknęła tiara, a mnie bardzo ulżyło.
 Krukoni wiwatowali. Niemal wbiegłam do stołu. Usiadłam na wolnym miejscu obok wywołanej wcześniej Mandy Brocklehurst. 
     W głębi liczyłam, że Mavis, Merida albo Roszpunka również trafią tu."

- Mavis Dracula! - krzyknęła za jakiś czas tiara. Rozległy się pomruki i ciche śmiechy.
    
         ,, Spodziewałam się tego. Mam nazwisko słynnego Hrabiego Draculi, więc czemu mam się dziwić? Pewnie sporo z nich zapyta mnie, dlaczego akurat tak i czy przypadkiem nie jestem wampirem. A przeciez jestem. Tylko tymczasowo, Dumbledore zabrał mi wampirza naturę, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Nie mogłabym przecież inaczej chodzić po słońcu. 
        Usiadłam na stołku i czekałam chwilkę.
- SLYTHERIN! - zawołała tiara.
 - Że co? Ja przecież w ogóle nie pasuję do Slytherinu! - mówiłam w myślach, kiedy odkładałam tiarę.
          Owszem, od zawsze chciałam tam należeć, ale nic poza czystością krwi mnie tam nie kieruje. No, ale tiara wie lepiej. Tak, czy siak, mogłam być blisko Draco, a za razem uprzykrzyć życie ten wstrętnej Pansy, z którą musiałam jechac w przedziale przez sporą część podróży. Nigdy więcej!
Podreptałam w kierunku stołu Ślizgonów, ale uśmiechnęłam się do moich Gryfonek i Krukonki. Szkoda, że Ania nie jest w Sytherinie, albo ja w Gryffindorze. Ślizgońsko-Gryfońska przyjaźń raczej daleko nie zajdzie. Chyba żeby stał się jakiś cud..."

Potem było jeszcze kilka osób na "d". Jack nie skupiał się za bardzo na tym wszystkim, ale do rzeczywistości przywołał go ryk tiary wołający "GRYFFINDOR". Była to rzecz jasna panna Granger, której też, razem z Flynn'em nie zamierzali oszczędzić kilku "drobnych"uwag, które dotyczyć miały  jej przemądrzałości. No, chyba, że znaleźliby się w Slytherinie, co byłoby raczej mało prawdopodobne, skoro oboje są półkrwi.

 ,,Zamyśliłem się i odpłynłem na chwilę. Gdyby nie flynn, nie usłyszałbym nawet profesor McGonagall.
- Frost, Jack! - krzyknęła po raz drugi, a ja ruszyłem dumnym krokiem w kierunku stołka. 
                 Tiara zdecydowała się bardzo szybko, a jej wybór zdziwił i mnie. Nie zadawała mi żadnych pytań, niczego nie proponowała, tylko zakrzyknęła "SLYTHERIN!" i na tym się skończyło.
   Uśmiechnąłem się lekko smutnym wzrokiem do Caroly, która odpowiedziała mi również zasmuconym spojrzeniem. Mam być Ślizgonem, a Ślizgoni i Gryfoni równa się nienawiść. A gdyby to tak zmienić?
       Ruszyłem do stołu Ślizgonów, rzucając przedtem złośliwe spojrzenie Malfoyowi. Trudno, będziemy w jednym domu. A może to i lepiej? Będę mógł częściej mu dokuczać. Chyba, że jakimś sposobem uda nam się dojść do porozumienia, w co szczerze wątpię. Siedziałem koło Mavis, która ku mojemu zdziwieniu wlepiała ślepia w tego blondasa. Co ona w nim widzi?"

 - Hagnam, Czkawka!
  
,,Oczywiście. Na moje imię rozległy się śmiechy. Super, ale  nic na to nie poradzę. Na Berk nikt się nie śmieje, ale nie będę przeżywać. 
   Powędrowałem już lekko zmęczony na stołek i usiadłem. Czekałem, a tiara nie odzywała się wcale.
Przez chwile pomyślałem, że może zasnęła, albo coś. W końcu to żyje, no nie?
 - Nie śpię! - wrzasnęła, a ja podskoczyłem.
 Reszta uczniów zaczęła się śmiać.
 - HUFFLEPUFF! - zagrzmiała.
 Zbiegłem ze stołka i usiadłem obok jakiejś ładnej dziewczyny. Mnie tam nie zależało, gdzie będę. Ważne, że obok są jeszcze moi przyjaciele. Byłem głodny. Od razu przypomniał mi się Szczerbatek. Tęsknię za nim."

- Light, Roszpunka! 

  ,,No na reszcie! Już się nie mogłam doczekać, kiedy wreszcie ja! Zignorowałam kilka uśmiechów dotyczących mojego imienia i poszłam w kierunku stołka. Myślałam podobnie, jak Car, ale chyba jednak wolałabym się odstać do Ravenclawu. Szkoda, że jej tam nie będzie. No, przynajmniej jest szczęśliwa wśród rudzielców. Podeszłam szybko na stołek i nałożyłam tiarę.
 Tiara coś tam mówiła, omoich cechach, ale szybko sie zamknęła i wzieła głęboki oddech, by zaraz krzyknąć:
 - RAVENCLAW!
 Zbiegłam niemalże błyskawicznie i wpadłam do stołu tuląc Elsę. Uśmiechnęłam się do Caroly, gdy zobaczyłam ją w towarzystwie bliźniaków. Skoro luna i Ginny się przyjaźniły, chociaż jedna była w Ravenclawie, a druga Gryffindorze, to my też możemy.
    "Longbottom, Neville" dostał się do Gryffindoru. Biedny Neville tak się ucieszył, że pognał wraz z tiarą na głowie w kierunku stołu Gryfonów. Wśród ryków śmiechów rozbawionej sali musiał wrócić oddać ją profesor McGonagall.
 Potem wywołano Dracona Malfoya. Wiadomo, gdzie trafił. Zasiadł brzy swoich gorylach, posyłając Jack'owi złośliwy uśmiech. Oj, będzie wojna. Następnie wywołano Meridę. Tiara, jak w przypadku Malfoya, natychmiast zdecydowała się na dom. Tylko, że w jej wypadku był to Gryffindor. Dobrze, że w Ravenclawie mam chociaż Elsę!"

Potem był "Potter, Harry!". Oczywiście, wiadomo, co się działo, a Caroly dołączyła do bliźniaków, wołając razem z nimi "Mamy Pottera!".
Wreszcie McGonagall zawołała:

- Rider, Flynn!
  
    ,,Dziarskim krokiem ruszyłem do stołka i na pełnym luzie zasiadłem na nim, nakładając sobie za dużą tiarę. 
Tiara nie zastanawiała się długo. Porozmawiała troszkę zemną, a potem radośnie zakrzyknęła:
 - SLYTHERIN! 
 Wow! Slytherin przyjął dzisiaj dwóch czarodziei półkrwi w pakiecie! 
Równie dziarsko, co wcześniej, powędrowałem do Jack'a i poklepaliśmy się po plecach, czekając, co dalej.
Moja Roszpunka w Ravenclawie, no pasuje tam! Dobrze, ze nie w Gryffindorze, bo wtedy byłoby inaczej. Dlaczego relacje tych dwóch domów są takie napięte? W każdym razie Lola(Caroly) to moja ulubiona Gryfonka. Prawie, jak siostra."

Ostatnim z nich był Kristoff. Chłopak trafił do Hufflepuffu. 
  Po przydzieleniu Blaise'a Zabiniego do Slytherinu i zwiniecia pergaminu przez McGonagall, dyrektor powstał.
 - Witajcie! Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy nasz bankiet, chciałbym wam powiedzieć kilka słów. A oto one: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw! Dziękuję wam!
   Usiadł wśród oklasków i wiwatów.
Caroly uśmiechnęła się pod nosem. Towarzystwo bliźniaków, Ani i Meridy było wprost wymarzone. brakowało jej tylko jednej osoby: Roszpunki. No, ale nic już na to nie poradzi, wiec czym się przejmować.

,,Oczywiście uczniowie zaczęli jeść, potem wtargnęły duchy, dowiedzieliśmy jak można być Prawie Bezgłowym i inne ciekawe rzeczy z tego cyklu. Draco nie był zachwycony towarzystwem Krwawego Barona, a Jack i Flynn nie szczędzili mu docinek w tej sprawie.
         Caroly wdała się w rozmowę z bliźniakami o różnych rzeczach, które zrobili w zeszłym roku, a Lee, którego dopiero teraz zauważyła, przytakiwał na wszystko i nie raz sam opowiadał o ich psikusach.
        Roszpunka i Merida podziwiały wielka salę. Rospzunka z Elsą prowadziły dyskusję z prefektem Ravenclavu, o jakichś tam rzeczach. Kristoff i Czkawka  rozwarzali sprawę, co by tu zjeść, a w końcu nie zjedli niczego, bo zagadali się z jakąś o rok starsza Puchonką.

     Trwało to do czasu, aż desery zniknęły i ponownie powstał profesor Dumbledore.

Ciąg dalszy nastąpi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam wielka nadzieję, ze wam się podobało. Averan wspomniała, że zrobiłam z Draco chochlika. Nie do końca prawda, po prostu nasi żartownisie muszą błaznować, bo inaczej to by byli chorzy(tak, mam na myśli Jack'a i Flynn'a). Elsa Jack Frost - spełniłam twoją prośbę, chociaż od dawna wiedziałam, że dam go tam, a nie gdzieś indziej. A co do Elsy... to jakoś mi nie pasuje do niej zielony ;) A koniecznością na dalsze plany było umieszczenie Mavis w Slytherinie. Ale dowiecie się z czasem.

Buziaki,
Wasia Venti~

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Ciekawie... Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, jak każdy, ale trochę brakuje mi Jelsy...

    OdpowiedzUsuń
  4. mi też brakuje troche Jelsy,ale myślę,że to tylko kwetsia czasu,a co do rozdziału to WOW

    OdpowiedzUsuń