- Nic...
- Włóczyliśmy się po pociągu i poznawaliśmy nowych ludzi, a kiedy wpadliśmy do przedziału z per idealnym Malfoyem, Flynn musiał go obrazić i mamy przechlapane.
- Ja?! Ty powiedziałeś, że jest taki święty i idealny!
- Tak? A ty mu powiedziałeś, że sam nie potrafi niczego załatwić i ciągnie swoich sługusów, żeby bili się za niego!
Kłócili się tak jeszcze koło dwóch minut, wśród roziskrzonych i powstrzymujących się od śmiechu spojrzeń.
- Aha, a przy okazji, dwa przedziały dalej zwolniło się miejsce. Ania, Mavis i Elsa już tam są. Czkawka i Merida zostają z Cho w jednym. Jak chcecie, to się dosiądźcie.
- Dwa przedziały w przeciwną stronę lokomotywy - Jack wyglądał przez drzwi na korytarz.
Usłyszeli głos Malfoy'a i szeroko otworzyli oczy. Nie dobrze...
- To my lecimy! - dokończył Flynn i wystrzelili z przedziału.
Zniknęli w kilka sekund. Do Caroly dopiero teraz dotarła informacja o wielkiej tarantuli. Włosy stanęły jen dęba. nienawidziła pająków.
- Ale ty nie masz tej tarantuli, o której wszyscy mówią? - wzdrygnęła się.
- Mam, pokazać?
- Nie... nie wiesz, nie... - Roszpunka zaczęła machać rękami, a kąciki ust Lee skoczyły błyskawicznie do góry.
- Wybaczcie, ale pójdziemy jednak do znajomych, bo nie lubimy pająków. A już zwłaszcza... tarantuli - szatynka opuściła powieki do połowy.
- Okey, to do zobaczenia oby w Gryffindorze!- zawołali chórkiem bliźniacy.
- Wszędzie dobrze - zaczęła Ice - Byle nie do Slytherinu! - dokończyli z nią wszyscy w przedziale.
Dziewczyny pomachały im na pożegnanie i zniknęły za drzwiami przedziału. Caroly z lekkim zdziwieniem zauważyła, że z jej włosów zniknęły pasemka. zapewne efekt zaklęcia Dumbledore'a.
Kiedy dotarły do wskazanego przez Jacka i Flynn'a przedziału, wpadły z hukiem i zajęły miejsca obok siebie, naprzeciwko chłopaków. Elsa, Ania i Mavis żywo o czymś rozmawiały, a Kristoff siedzący obok rudej drzemał w najlepsze.
Podróż mijała bardzo szybko. Rrozmawiali, śmiali się (co doprowadziło do obudzenia blondyna), gawędzili z apotem, kiedy w oddali migotał im wyobrażony widok Hogsmeade iHogwartu, przypatrywali się mu uważnie,mimo, iż naprawdę nie istniał. Była tylko ciemność wraz z zachodzącym słońcem.
Drzwi przedziału otworzyły się. Stanęła w nich jakaś dziewczynka. Może nie powinni jej tak nazywać, bo aktualnie była w ich wieku, ale cóż.
- Nie widzieliście ropuchy? - spytała.
Pokręcili przecząco głowami. Car uśmiechnęła się. Kto mógłby nie poznać tej dziewczyny, co?
- Możecie już wkładać szaty, za chwilę dojedziemy. Już nie mogę się doczekać! Wykułam wszystkie podręczniki na pamięć! Wiedzieliście, że to najlepsza szkoła dla czarodziejów i czarownic? Aha, ja jestem Hermiona Granger. A wy?
Powiedziała to bardzo szybko, swoim przemądrzałym głosem, ale większość z przedziału doskonale znała jej dalsze losy i tylko się przyglądała. Przedstawili jej się po kolei.
- Mam nadzieję, ze trafię do Gryffindoru! Podobno był tam sam Dumbledore! Ale Ravenclaw też nie jest taki zły. A wy, jak myślicie?
Nie zdążyli nic powiedzieć, bo przez korytarz przetoczył się głos.
- Za pięć minut będziemy w Hogwarcie. Proszę zostawić bagaże w pociągu, zostaną one zabrane do szkoły osobno.
Dziewczyna w jednej chwili zniknęła za drzwiami, żegnając ich.
Wyszli zaraz za nią, przedzierając się przez tłum,w którym napotkali Czkawkę i Meridę. Pociąg zwalniał i w końcu zatrzymał się. Przez cały ten tłok przeciskali sie do drzwi, co sprawiło, ze rozdzielili się całkiem. Pierwsza wypadła Ania, a zaraz za nią Caroly, na która wpadła Roszpunka. Reszty długo nie było widać, a ostania osoba, znaczy się Elsa, wyszła jakieś pięć minut o Annie.
Było mroźno i ciemno. Peron był wąski i ciasny. Caroly w ostatniej chwili załapała się Roszpunki i razem stały obok siebie, gdyż reszta zniknęła gdzieś w ciemnym peronie.
- Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj! No jak, Harry, w porządku?
Idealny opis. Znad morza głów wystawała włochata twarz Hagrida.
- No, dalej za mną... są jeszcze jacyś pirszoroczni? Patrzyć pod nogi! Piroszoroczni za mną!
Wąska, stroma ścieżka nie raz sprawiła, że kogoś "królik łapał za nogę". Ślizgali się i potykali.
Było ciemno, a Jack przypomniał sobie drobny szczegół: Haremu wydawało się, ze idą przez gęsty las. To była raczej prawda.
- Zaraz zobaczycie Hogwart! - krzyknął Hagrid przez ramie. - Zaraz za tym zakrętem.
Rozległo się "Ooooch!". Elsa jednak nie wydała z siebie tego odgłosu is skwitowała to półuśmiechem.
Ścieżka wyprowadziła ich na skraj jeziora. Wielkiego, czarnego, kryjącego różne rzeczy, o których Ania nie chciała w tej chwili myśleć.
Hogwart! Osadzony wysoko na wielkiej górze, z rozjarzonymi oknami na tle gwieździstego nieba, wznosił się ogromny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami.
- Po czterech do łodzi i ani jednego więcej! - zawołał znowu pól-olbrzym, wskazując na flotyllę łódeczek przy brzegu.
Caroly, Roszpunka, Jack i Elsa znaleźli się w jednej. Flynn trafił razem z Draconem i jego świtą, co zepsuło mu cała radość. Ania, Kristoff, Mavis i jakaś dziewczynka, podajże panienka Abbot, zasiedli w następnej. Ostatnią zajęli Merida i Czkawka, którzy wędrowali na końcu pierwszorocznych, rozmawiając o smokach.
- Wszyscy siedzą? No to... NAPRZÓD!
Cała flotylla łódek natychmiast pomknęła przez gładką jak zwierciadło taflę jeziora. Wszyscy zamilkli, wlepiając ślepia w wielki zamek, który piętrzył się nad nimi coraz wyżej i wyżej. Zbliżali sie do urwiska, na którego szczycie stał.
- Głowy w dół! - ryknął Hagrid, kiedy pierwsza łódź(właśnie z naszą czwórką) dotarła do skalnej ściany.
Wszyscy grzecznie pochylili głowy, a łódki przepłynęły pod kurtyną bluszczu, która zasłaniała szeroki otwór w skale. Teraz popłynęli ciemnym tunelem, wiodącym prawdopodobnie pod zamek, aż dotarli do czegoś w rodzaju podziemnej przystani, gdzie wyszli z łódek na skaliste, pokryte otoczakami nabrzeże.
Wszyscy juz wysiedli z łódek. Caroly i Roszpunka odwróciły się, kiedy Hagrid poinformował Nevilla, że znalazł jego ropuchę.
- Teodora! - krzyknął uradowany i wyciągnął ręce po ropuchę.
Przed nimi ukazał się wydrążony w skale korytarz. Szli nim w górę, prawie po omacku za lampą Hagrida, aż w końcu wyszli na gładką, wilgotną murawę w cieniu zamku.
Wspięli sie po kamiennych stopniach i stłoczyli sie wokół dębowej bramy.
- Wszyscy są? Ty tam, masz swoja ropuchę?
Pól-olbrzym trzykrotnie uderzył swoja wielką pięścią w drzwi.
Brama otworzyła się natychmiast. Stała w niej wysoka, czarnowłosa czarownica w szmaragdowozielonej szacie. Miała srogą twarz.
- Pirszoroczni, pani profesor McGonagall - poinformował ich Hagrid.
- Dziękuję ci Hagridzie, sama ich stąd zabiorę.
Otworzyła drzwi nieco szerzej. Sala wejściowa była tak wielka, że zmieściłby się w niej cały domek świętego Mikołaja! Płonące pochodnie oświetlały kamienne ściany. Sklepienie ginęło w mroku, a wspaniałe marmurowe schody wiodły na piętro.
Szli za profesor McGonagall po kamienej posadzce.
Zza drzwi po prawej stronie dochodził ożywiony gwar i Jack uświadomił sobie dopiero teraz, że wszyscy już tam są i czekają na nich. Nauczycielka jednak zaprowadziła ich do pustej komnaty z drugiej strony. Uczniowie niepewnie rozglądali się wokół siebie. Za wyjątkiem naszej dziewiątki, bo Czkawka połykał wszystko wzrokiem.
- Witajcie w zamku Hogwart - powiedziała profesor McGonagall. - Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce sie zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas w wolnym salonie.
Flynnowi nie chciało się już słuchać "Zaraz będzie: Są cztery domy: Gryffi..." . I nie pomylił sie, bo nauczycielka zaczęła równocześnie z jego myślami. Caroly dostrzegła w tłumie Harry'ego i Rona.
- Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku, zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję że każde z was będzie wierne swojemu domowi, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia odbędzie się za kilka minut w obecności całej szkoły. Zalecam wykorzystanie tego czasu na zadbanie o swój wygląd.
Nauczycielka objęła wzrokiem kilka osób, m.in. Rona i Neville'a.
- Wrócę, kiedy będziecie gotowi. Proszę zachować spokój.
McGonagall wyszła z komnaty. Rozległy się szepty, dotyczące jak wygląda przydzielenie. Elsa miała niepohamowana ochotę wybuchnąć śmiechem i powiedzieć im, że tylko włożą na siebie czapkę. Na szczęście powstrzymała ją siostra, mówiąc, że nie mogą zbyt wiele zmienić w wątku głównym.
Potem stało się coś, co sprawiło, ze parę osób krzyknęło ze strachu. Przez ścianę tuż za nimi przeniknęło około dwudziestu duchów. Perłowobiałe i lekko przeźroczyste, szybowały w komnacie, rozmawiając miedzy sobą i nie zwracając na nich uwagi. Spierały się o coś.
Croly wyłączyła sie na chwile i przyglądała w zaciekawieniu komnacie.
- Nowi studenci! - powiedział Gruby Mnich, obdarzając ich uśmiechem i wyrywając tym samym brązowooką z zamyślenia. - Czekacie na przydział, co?
Caroly była jedna z nielicznych osób, które w milczeniu pokiwały głowami.
- No, idziemy! - rozległ się ostry głos. - Ceremonia przydziału zaraz się rozpocznie.
Duchy wróciły tam, skąd przyszły, kiedy wróciła McGonagall.
- A teraz proszę stanąć rzędem i iść z mną.
Wyszli gęsiego z komnaty i przechodząc przez salę wejściową dotarli do Wielkiej Sali.
Merida nie umiała powstrzymać zachwytu i kiedy rozłożyła ręce, uderzyła jakąś niższą dziewczynkę w głowę. Przeprosiła ja szybko i dalej się rozglądała, ale już bez wymachiwania rękami.
Oświetlały ja tysiące świec unoszących się w powietrzy nad czterema długimi stołami, za którymi siedziała reszta uczniów. Fred i George od razu zauważyli w tłumie koleżanki poznane w przedziale. Stoły były zastawione lśniącymi złotymi talerzami i pucharami. U szczytu stał piąty stół, przy którym zasiadali nauczyciele. Tam właśnie zaprowadziła ich profesor i kazała im się zatrzymać w szeregu, twarzami do reszty uczniów. Fred i George machali i Ronowi i dziewczynom. Dziewczyny lekko się zaśmiały, po wyglądało to dość zabawnie, a kiedy McGonagall objęła ich wzrokiem, ograniczyli się do uśmiechów. Caroly spojrzała w górę. Piękne, aksamitne sklepienie upstrzone gwiazdami.
Hermiona wygłaszała swoje wykute z książek informacje, ale nie nasi znajomi ich nie słuchali. Profesorka ustawiła przed nimi stołek, na którym spoczywała tiara. Wystrzępiona, połatana i okropnie brudna. Tiara drgnęła i jeden ze szwów w pobliżu krawędzi rozpruł się szeroko jak otwarte usta i tiara zaczęła śpiewać:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie''
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie''
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Sala zagrzmiała oklaskami, kiedy tiara skończyła śpiewać. Skłoniła się przed każdym z czterech domów i ponownie znieruchomiała.
Profesor McGonagall wystąpiła trzymając w ręku zwój pergaminu.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Abbot, Hanna!
Z szeregu wystąpiła dziewczynka o różowej buzi i jasnych, mysich ogonkach. Została przydizelona do Hufflepuffu.Przez Car przeszedł dreszcz. Gdzie trafi? Jest jedną z pierwszych,gdyż jej nazwisko jest na "c".
Przeszedł ją dreszcz,kiedy została wywołana. Siadła na stołku i mamrotała coś do siebie.
- Hm... Gryffindor czy Ravenclaw? - powiedziała na głos tiara normalnym tonem, ale głos rozniósł się po całej sali.
Tak, Caroly zawsze była "sercem Gryfonką, Marzeniem Krukonką"
Ciąg dalszy nastąpi...
Jej... super :D czekam dalej... oby, oby szybko :D
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie będą Elsa i Jack... Jeśli randomowo, to Jack w Slytherinie... A ja kocham Slytherin, to mój najukochańszy dom :3 Proszę, umieść albo Jacka albo Elsę w Slytherinie... PROSZĘĘĘĘ :) Weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKrólik łapie za nogi? Hmmm, u mnie się mówi "skrobać marchewki". :D
OdpowiedzUsuńCiekawie, ale aż zanadto cytowane z książek.
Szkoda, że robisz z Malfoya takiego chochlika. To jedna z moich ulubionych postaci. Chociaż... Pierwsze 2 lata był beznadziejny. XD